poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Prawdziwie rodzinna niedziela a'la Sheraton Polska


Letnia kanikuła odebrała mi ostatnio resztki jakiejkolwiek woli działania (no może za wyjątkiem czytania i oglądania filmów), lecz nie zapominam o bloggowaniu, a w zasadzie o zbieraniu pomysłów bardziej, bo woli, żeby przelać je na ekran jak na lekarstwo. Aby przerwać tę złą passę dziś krótki wpis na temat, który poruszył mnie niezwykle (a moją Mamę jeszcze bardziej) podczas leniwego spędzania wakacji w kurorcie spockim. Od kilku lat miasto Sopot realizuje projekt przebudowy ścisłego centrum od wejścia na Molo po sławetny Monciak. Do okazałych budowli dołączyła ostatnio pięknie odrestaurowana - acz nie do końca zgodnie z pierwotnym wyglądem - Rotunda, z której rozciąga się olśniewający widok na Molo i nabrzeże, wypełniając tym samym lukę między Grand Hotelem a Hotelem Sheraton. I to właśnie ten ostatni, a konkretnie reklama, z jaką wyszedł do ludzi (w tym miejscu przydałaby się ikonka "ironia"), wzbudziła nasz żywy sprzeciw. Od kilku miesięcy jesteśmy co prawda "zieloną wyspą", w każdym razie według części polityków, ale jak wykazały ostatnie badania bliżej nam do Szwecji lat 60., niż do krainy mlekiem i miodem płynącej. Jak się jednak wydaje, menadżerom Sheratona zupełnie nie przeszkadzają realne statystyki dotyczące dochodów przeciętnego Polaka i postanowili temu przeciętnemu Polakowi podsunąć zbawienny pomysł na odnowę życia rodzinnego. Niedaleko hotelu, na bardzo uczęszczanym pasażu, zawisła więc reklama zachęcająca do kultywowania prawdziwie rodzinnych niedzielnych lunchów.





Prawdziwa rodzina składa się na billboardzie reklamowym z przedstawicieli trzech pokoleń: dziadków (w liczbie dwojga), ich dzieci oraz zięciów bądź synowych (cztery osoby) i wnuków (dwie osoby), zakładając, że na zdjęciu parę osób sie nie zmieściło, mówimy tu o lunchu obliczonym na jakieś dziesięć osób za jedyne - uwaga, uwaga, bo okazja jest doprawdy niepowtarzalna - 130 PLN od osoby.

Jak wiadomo tradycja rodzinna jest Polakom bardzo droga, niedzielne obiadki - zwykle serwowane u nestorów rodu - stanowią jej niezbywalny element. Nowa kampania restauracji Sheraton uświadamia nam, że tradycja ta jest nie tylko droga naszym sercom, lecz droga w ogóle. Mówimy tu wszak o obiadku za bagatelka 1300 PLN. Biorąc pod uwagę, że tradycję należy kultywować, a Polacy dali wielkorotnie dowody na to, że potrafią to czynić za wszelką cenę, należy się przygotować na wydatek rzędu 5000 PLN miesięcznie. Nawet jeśli założymy, że obiadek rodzinny to impreza składkowa, to jego wartość całkowicie wymierna zbija z nóg.

Jak radośnie informuje Ministerstwo Gospodarki przecietne wynagrodzenie wzrosło w Polsce w ostatnim kwartale 2010 roku i wynosi dziś około 3200 PLN (brutto rzecz jasna), zaś płaca minimalna to 1300 PLN. W Polsce liczba ludności żyjącej poniżej minimum socjalnego wynosi (w zależności od badań) od 59 - 65 %. Minimum egzystencji wyliczne jest na sumę od 9 - 20 PLN (dane GUS), różnica zależy od tego, czy mówimy o minimum ustawowym, relatywnym czy subiektywnym, co stanowi dokładnie 8 do 15% kosztów rodzinnego lunchu w Sheratonie w przeliczeniu na jedną osobę.

Jak łatwo wyliczyć ponad połowę Polaków stać by było na taki lunch dokładnie raz na czternaście miesięcy (przypadki skrajne) lub raz na pół roku. Czy to znaczy, że kultywowanie tradycji rodzinnych w naszym kraju zamiera? Że oto skazani jesteśmy na antyrodzinną wegetację? Oczywiście że nie każdy musi iść na lunch do Sheratona i jeszcze ciągnąć tam co tydzień całą rodzinę. Myślę, że przyjemność takich spotkań tydzień po tygodniu znacznie by malała. Nie w tym rzecz, żeby takich ofert nie było. Rzecz raczej w pewnej wrażliwości społecznej tych, którzy je ogłaszają. Przeciętny klient Sheratona raczej nie wypatruje nowych propozycji tej sieci na miejskich billboardach, z którymi na co dzień egzystuje przede wszystkim bardzo przecietnie finansowo sytuowany Polak.

Poza tym oczywistym faktem, to, co wywołało nasze największe oburzenie to insynuacja - dość makabryczna w kraju takim, jak Polska - że to właśnie ten lunch spowoduje, że: "niedziela stanie się prawdziwie rodzinna"...

Swoją drogą jestem ciekawa na ile takich "prawdziwie niedzielnych" lunchów stać pomysłodawców reklamy. Oj, może się zagalopowałam, istnieje spora szansa, że jej autorzy to single, dla których rodziną są współpracownicy z firmy, więc o nich jestem spokojna! Skoro pracują dla Sheratona, z pewnością stać ich na taki lunch nawet częściej niż raz na tydzień i zawsze mogą go spożyć w towarzystwie swoich kolegów i zespołu menadżerów Sheratona, którzy reklamę w takim miejscu umieścili. Życzę smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz