W dniu urodzin nie mogłam sobie odmówić wpisu z serii back to the future. Natchnienie było tym razem podwójne. Po pierwsze ukazała się niedawno książka zatytułowana Poczytaj mi Mamo. Księga pierwsza. Miałam ją ostatnio w rękach i ogarnęła mnie nostalgia za czasami, gdy seria Poczytaj mi Mamo nie była wydawana w twardej oprawie (w związku z tym każdy Maluch mógł z łatwością ją spożyć, potargać, tudzież użyć w innych celach zgoła niezgodnych z przeznaczeniem), charakteryzowała się dywersyfikacją estetyczną (miast dominacji rysunków Edwarda Lutczyna) i mieściła zawsze i wszędzie, a nie tylko do tych większych toreb (spróbujcie dopiąć walizkę, gdy wkładacie tam książkę w twardej oprawie, tak, aby owego dzieła nie uszkodzić). Do tej zadumy dołączyła druga, która dopadła mnie przy półce w EMPiKu, na której panoszyły się płyty z nagraniami dla dzieci. Są to głównie dawne hity, w nowych, czytaj zmasterowanych (i zmasakrowanych) aranżacjach, zgodnych z duchem czasu (czyli coś między electro-popem a techno, w efekcie brzmiące jak "umcyumcy"), tudzież np. Alicja w Krainie Czarów czy Czarnoksiężnik z Krainy Oz czytane przez jednego aktora. Gdzież te czasy, gdy na płycie z opowieścią o Dorotce aż roiło się od znakomitych polskich aktorów, a raczej gwarno było od ich głosów. Gdzie te czasy, w których zakochałam się bez pamięci we Włodzimierzu Pressie, nie jako Grigoriju, lecz jako głosie czytającym bajkę o pawianach? Gdzie Lato Muminków z Ryszardą Hanin w roli Mamy Muminka, szczęśliwie ocalałe, dzięki samozaparciu mojego Ojca, który je dla mnie przegrał z wymęczonej wielkrotnym słuchaniem kasety magnetofonowej na format mp3, z niezapomnianą i porażającą piosenką, a raczej pieśnią o teatrze i zmasakrowaną przez jakąś domorosłą artychę parę lat temu piosenką Włóczykija? Eh... szkoda słów. Na szczęście jest jeszcze YouTube, a tam parę ocalałych nagrań, bez których moje dzieciństwo na pewno miałoby inny smak.
Zacznijmy więc od początku.
Zacznijmy więc od początku.
Lato Muminków
- mniej więcej w połowie fragmentu piosenka Jacka Woźniaka Włóczykije.
- mniej więcej w połowie fragmentu piosenka Jacka Woźniaka Włóczykije.
Niezwykły kunszt aktorski, znakomite udźwiękowienie, inteligentny tekst, świetna oprawa muzyczna. Wolę sobie nie wyobrażać, gdzie byłaby moja wyobraźnia, gdyby nie świat, który kreowały w moim umyśle tego typu nagrania...
Potem przyszła wielka miłość do Alicji w Krainie Czarów w niemniej znakomitej obsadzie, posłuchajcie tylko...
Potem przyszła wielka miłość do Alicji w Krainie Czarów w niemniej znakomitej obsadzie, posłuchajcie tylko...
- początek bajki, która zawojowała moją wyobraźnię.
Choć bardzo sobie cenię twórczość Tima Burtona (taką na przykład Gnijącą pannę młodą z moim ulubionym zaspołem szkieletowo-jazzowym ;-), to jednak głęboko współczuję tym dzieciom, dla których jego wizja Alicji i Krainy Czarów będzie pierwszą (a może wręcz jednyną), z jaką się w życiu zetkną.
Oprócz bajek były w moim muzyczno-słownym świecie także piosenki, które do dziś znakomicie leczą wszystkie smutki i niemal natychmiastowo poprawiają mi humor. Jednym z takich utworów jest niewątpliwie ABC Przygody. Piosenka otwierająca film David & Sandy.
Oprócz bajek były w moim muzyczno-słownym świecie także piosenki, które do dziś znakomicie leczą wszystkie smutki i niemal natychmiastowo poprawiają mi humor. Jednym z takich utworów jest niewątpliwie ABC Przygody. Piosenka otwierająca film David & Sandy.
ABC Przygody
- uwielbiałam fragment, który mówił o tym, że można wygrać bilet na lot motylem, tudzież ten, że sowa jak zwykle mówiła, że świat zwariował. Jak wiadomo sowy niespecjalnie lubią przygody. A skąd wiadomo? Z Kubusia Puchatka oczywiście.
- uwielbiałam fragment, który mówił o tym, że można wygrać bilet na lot motylem, tudzież ten, że sowa jak zwykle mówiła, że świat zwariował. Jak wiadomo sowy niespecjalnie lubią przygody. A skąd wiadomo? Z Kubusia Puchatka oczywiście.
Kolejnym utworem na smutki i smuteczki pozostaje do dzisiaj piosenka, z którą jakby nie było przez całe dzieciństwo się identyfikowałam:
Ostra panienka
A potem była jeszcze cała litania: Balonówka z coca-colą, UFO jest krasnalem naszych dni, piosenki z Akademii Pana Kleksa (zwłaszcza Pożegnanie z Bajką w wykonaniu Zdzisławy Sośnickiej) i Przygód Pana Kleksa (tu rządziła Ostrowska z Podróżą w Krainę Baśni i Rewiński z Latającym Holendrem) i wiele wiele innych.
A na koniec, także dzięki piosence, tym razem w wykonaniu Gawędy, zrozumiałam, na czym polega prawdziwa miłość i romantyzm, od którego nie bolą zęby, bo ktoś go nadmiernie nie przesłodził...zresztą posłuchajcie sami:
A na koniec, także dzięki piosence, tym razem w wykonaniu Gawędy, zrozumiałam, na czym polega prawdziwa miłość i romantyzm, od którego nie bolą zęby, bo ktoś go nadmiernie nie przesłodził...zresztą posłuchajcie sami:
Kupię Ci pęczek rzodkiewek
Eh... kiedyś to były czasy... a dziś newsem dla dziewięciolatek jest fakt, że RMF jako pierwsza stacja wyemituje najnowszy utwór Lady Gagi. Cóż, myśmy się też fascynowały Madonną, ale dopiero skończywszy lat dwanaście. A poza tym to już historia na zupełnie inny wpis...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz