Poranek Wielkanocnej Niedzieli powinien skłaniać do refleksji, różnić się w jakiś zasadniczy sposób od tysiąca innych poranków. Powinien - a może niekoniecznie? przez ostatnie dni brałam udział w religijnych obrzędach w mojej parafii i w tym czasie nieustannie towarzyszyła mi refleksja związana z poczuciem swoistej "rozpaczliwości". "Rozpaczliwość" ta jest zapewne wynikiem odpływu - nie wiem czy gwałtownego, ale na pewno widocznego, zwłaszcza dla mnie rzadko bywającej w tym kościele - wiernych, przede wszystkim młodych. Księża starają się więc "uatrakcyjnić" mszę. Alleluja nie jest już śpiewane na starą, wszystkim dobrze znaną nutę, ale brzmi raczej jak echa utworów wykonywanych przez Enyę, Wielkopiątkowa adoracja Krzyża nie jest już kwestią woli, lecz trwającym pół godziny przymusem, podczas którego większość wiernych zupełnie traci rezon, odczuwa zmęczenie, a uczucia mistyczne, czy inne głębsze odczucia o charakterze religijnym raczej nie mają szans się ujawnić. Kościół żywy - to było hasło, które kilka lat temu powtarzaliśmy za Janem Pawłem II. To, co zaobserwowałam podczas wielkanocnych uroczystości przypominało raczej Starą świątynię, chylącą się ku upadkowi i poddawaną rozpaczliwym zabiegom liftingowym, które bynajmniej jej nie pomagają, lecz tylko jeszcze bardziej ujawniają stopień jej starzenia się.
To, czego mi zabrakło to duch, wspólnota tych, którzy przyszli się pomodlić, nie dla tego, że taka jest tradycja, lub co gorsza wieloletnie przyzwyczajenie. Ale tego ducha zabrakło, podobnie jak mądrych kazań, których podmiotem nie jest grupa osobników pozbawionych umiejętności samodzielnego myślenia, lecz wspólnota refleksyjnych jednostek, które chciałaby widzieć w nim punkt wyjścia do rozważań, a nie jeszcze jeden wykrzyknik, chwała Bogu tym razem przynajmniej pozbawiony akcentów politycznych!
Mimo wszystko Wesołego Alleluja! I prawdziwego Odrodzenia, bez względu na to, czy będziemy jego korzenie wyprowadzać z antycznej Grecji, żydowskiej Paschy, pogańskiego święta bogini Ēostre, czy z Chrystusa Zmartwychwstałego. Oby to odrodzenie nadeszło, bo już najwyższy czas.
To, czego mi zabrakło to duch, wspólnota tych, którzy przyszli się pomodlić, nie dla tego, że taka jest tradycja, lub co gorsza wieloletnie przyzwyczajenie. Ale tego ducha zabrakło, podobnie jak mądrych kazań, których podmiotem nie jest grupa osobników pozbawionych umiejętności samodzielnego myślenia, lecz wspólnota refleksyjnych jednostek, które chciałaby widzieć w nim punkt wyjścia do rozważań, a nie jeszcze jeden wykrzyknik, chwała Bogu tym razem przynajmniej pozbawiony akcentów politycznych!
Mimo wszystko Wesołego Alleluja! I prawdziwego Odrodzenia, bez względu na to, czy będziemy jego korzenie wyprowadzać z antycznej Grecji, żydowskiej Paschy, pogańskiego święta bogini Ēostre, czy z Chrystusa Zmartwychwstałego. Oby to odrodzenie nadeszło, bo już najwyższy czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz